Znalazłam na komputerze zdjęcia z zimowego spaceru sprzed roku. Spacer miał być okazją do pierwszego przetestowania "w terenie" nowego obiektywu do aparatu, a przy okazji zrobiliśmy także zdjęcia moim czapkom...
O ile dobrze pamiętam, czapki powstały jeszcze jedną zimę wcześniej, czyli pewnie na przełomie 2013 i 2014 r. To wtedy odkryłam, że pasmanteria znajdująca się niedaleko mojego miejsca zamieszkania ma dość duży wybór włóczek, w tym wiele kolorów "Puchatka". Od jakiegoś czasu marzyłam o ciepłej i uniwersalnej czapce na zimę. Niestety, wszystkie dotychczasowe próby kończyły się spektakularnymi porażkami! Wolę nawet nie wspominać tych tworów! Na próbę kupiłam jeden motek i postanowiłam jednak jeszcze raz stawić czoła wyzwaniu. Chwyciłam za druty nr 4,5 i w ciągu jednego wieczoru stworzyłam coś, co wreszcie nadawało się do noszenia (zielona czapka). Zachęcona tym małym zwycięstwem następnego dnia pobiegłam do pasmanterii po kolejny motek. I potem kolejny... I tak w ciągu kilku dni zrobiłam 4 czapki :)
Noszę je także podczas obecnej zimy. Moja ulubiona to turkusowa, a gdy temperatura spada znacznie poniżej 0, sięgam po beżową, ponieważ ma podwójnie ocieplanie uszu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz